niedziela, 3 marca 2013

Pracowita niedziela

Dzisiaj był drugi piękny słoneczny dzień odkąd pamiętam. Niestety dosyć pracowity, jak na niedzielę przystało. Otóż, rano byłam w kościele, a że warunki pogodowe były fantastyczne wybrałam się pieszo. Po powrocie zajęłam się obiadem- dzisiaj gościł u mnie rosół i roladki wołowe z makaronem Spätzle. Po tak pysznym obiedzie robiłam porządki wiosenne, ale takie wyjątkowe, gdyż porządkowałam dokumenty, wśród których uzbierało mi się trochę zaległości- niestety.
A jako, iż ciągle się uczę, aktualnie poszerzam swoją znajomość języka niemieckiego w Volkshouchschule, to musiałam odrobić zadanie domowe:) To prawda, że człowiek całe życie się uczy!!
Kiedy skończyłam, za oknem panował już mrok. Pozostały mi zatem jeszcze codzienne ćwiczenia z Ewą Chodakowską. Jak narazie dobrze mi idzie. Dwa tygodnie ćwiczeń, zmiana diety... no i już efekty widać. Ale to dopiero początek nowej drogi, więc trzymajcie kciuki!!:)




 
Wiosna tuż, tuż... 
 
Tymczasem miłego i słonecznego tygodnia Wam życzę, a ten już jutro się zaczyna...

piątek, 1 marca 2013

Wiosna idzie

Jeszcze trochę fotek z przygotowań do wiosny.
 
A za oknem jeszcze spora warstwa śniegu.


Bukiet tulipanów inaczej. A tak naprawdę jest to ich drugie życie. Pierwotnie był to piękny i duży bukiet, ale liście były już pożółkłe i brzydkie, więc je wyrzuciłam:) A że same kwiatostany były jeszcze ładne, to je włożyłam do wazonu ponownie.



Sól i pieprz nierozłączne;)


 

Wystarczyło zmienić firankę...

Trochę zmian u mnie. Wystarczyło kupić czarną zasłonę. Z resztek materiału koleżanka uszyła mi poduszki. Półki kupiłam w Ikei, a szwagier mi je zamontował. Podobnie światełka pod narożnikiem, to jego dzieło i mojej siostrzyczki, kiedy odwiedzili mnie w styczniu.  
 

Ten piękny lampion na parapecie to prezent od mojej kuzynki. Jestem w nim zakochana:))
Natomiast obrazki autka, trochę nie pasują do mnie motywem, ale spodobały mi się ich  kolory i wiedziałam, że będą idealnie pasować do wnętrza. Ponadto cena skusiła mnie do ich zakupu, jedyne 10 centów za sztukę. Nie będzie żalu się z nimi rozstać:)

Jeszcze raz podświetlony narożnik.



 
Nowa-stara lampa;) Wystarczyło powycinać gazetę w trójkąty i ponaklejać na klosz. Wybrałam gazetę, w której użyto jedynie czarnego i czerwonego tuszu- idealnie pasują do wnętrza. Nic mnie to nie kosztowało, a efekt niesamowity.

Jeszcze zimowy widok z okna na rzekę.
 

Uwielbiam:) Kilka takich serwetek dostalam od cioci i natychmiast porozkładałam je po całym mieszkaniu.


Wspomnijmy to jeszcze raz...

Tak, wiem, wiem... Od wiosny jesteśmy o krok, a ja tutaj wyskakuję z fotkami z nastrojem bożonarodzeniowym:) Już się tłumaczę dlaczego tak!! Otóż już kilka razy próbowałam wrzucić te fotki, ale zawsze coś stało na drodze. No i oto nadeszła wiekopomna chwila;)
 
 
Kącik kawowo- herbaciany.

Jeszcze listopad, hehe...

 


Pierwsza niedziela adwentu, to i pierwsza świeczka zapłonęła.








środa, 12 grudnia 2012

Herbata, ciasteczka i nowy koszyczek,,,

Uhuhaa nasza zima zła. Tak, tak... Mamy zimę w pelni. Dla mnie jest to sezon na herbaty wszelkiego rodzaju. Najbardziej jednak lubię te owocowe.
 

Kubek jest pamiątką po Weihnachtsmarku z Teublitz z ubiegłej niedzieli. To już taki zwyczaj, że zbieram kubki po grzańcach. Ogólnie, lubię przywozić kubki z różnych miejsc. Fajna pamiątka, z którą ma się kontakt prawie codziennie. W szczególności, gdy któryś kubek polubię bardziej;) 

 
A oto i tytułowy nowy koszyczek. Do tej pory ręczniki kuchenne były dla mnie przeszkodą w przechowywaniu, ze względu na posiadanie małej ilości półek zamkniętych. Ręczniki leżały gdzieś na boku. A teraz mają swoje miejsce w koszyczku.


 
Pojemnik na torebki herbat. Jestem nim zauroczona, mimo, iz jest bardzo prosty, ubogi w różne dodatki. Lubię zasadę, że mnie znaczy więcej. Stosuję tę filozofię w wystroju wnętrz, ubiorze, makijażu...  

Herbatka grzaniec, z dużą ilością przypraw gorzennych. Pachnie świętami...;)
 
 

 
A oto ciasteczka, które dzisiaj piekłam z moją pracodawczynią, a zarazem dobrą koleżanką. Pomagała nam w tym jej czteroletnia córeczka.

 
Życzę Wam aromatycznego oczekiwania na święta:))



poniedziałek, 10 grudnia 2012

Urodziny na odległość...

Dzisiaj swój ważny dzień obchodzi moja mamcia!! Niestety nie ma mnie przy niej.
Ale fajnie, że mamy XXI wiek, w którym technologia jest na wysokim poziomie. Mowa oczywiście o takim sprytnym programie jak skype:) Siedzę sobie na moim boskim czerwonym narożniku w De, a równocześnie jestem gościem urodzinowym w Pl. Niestety nie mogę rozkoszować się smakołykami przygotowanymi przez mamę i siostrę, ale w święta nadrobię:) Ważne, że moge porozmawiać z rodzinką i być na bieżąco ze wszystkimi nowościami:)
W środę wysłałam dla mamy prezent. Był to kalendarz wykonany własnoręcznie. I tak się składa, że akurat dzisiaj dotarł;) Co za wyczucie:)
Kubuś Puchatek z Przyjaciółmi też śpiewają mojej mamci sto lat:)
Zdjęcie: Kubuś Puchatek z ekipą też składają Ci życzenia!!:)) :***
Teraz zmienię trochę temat. Naszło mnie, żeby zaprezentować Wam stare fotografie- bardziej pocztówki- mojego dawnego Rakowa. Jestem nimi zafascynowana:) Ze względu na skomplikowaną historię Polski, w przeszłości tereny śląska w różnych latach były polskie, czeskie czy niemieckie. Pocztówki które posiadam, są z lat 1900-1940- Raków wówczas przynależał do Niemiec. Widać jak się zmianił układ wsi i jej funkcja. Raków zamieszkiwało wówczas ponad sześciuset mieszkańców, dzisiaj ok.400 mieszkańców jest zameldowanych. W tych latach w Rakowie była mleczarnia, pałac, gospoda która w swej ofercie miała równiez noclegi, zakład wędliniarski, piekarnia, więzienie, remiza, dwa sklepy, nowy kościół (1904r)(stary spłonął) - wówczas pełnił funkcję kaplicy, w której odbywały się pogrzeby i nabożeństwa, szkoła. Niestety pałac został zniszczony najprawdopodobniej w 1944r.






 
Miłego wieczoru Wam życzę kochani~:)
 



 

niedziela, 9 grudnia 2012

zmiany...

Oj jak mnie tutaj długo nie było...
W sumie Wasze blogi odwiedzam powiedzmy, że regularnie, ale niestety na bieżące prowadzenie mojego już nie miałam czasu. Ponadto przez jakiś czas byłam bez internetu, na głowie miałam przeprowadzkę, kilka razy byłam w Polsce na weekend, a mam podobnie jak większość z Was, że weekend to czas na bloga:)

Jako, że wigilia już za 15 dni, postanowiłam, ze dzisiejszy post będzie o moich przygotowaniach do tego najpiękniejszego dniu w roku.
Jeżeli chodzi o kulinarną stronę, tj. pieczenie ciasteczek, pierników pozostaje w tym roku na głowie mamy i siostry, gdyż ja nie mam niezbędnych do tego rzeczy (foremek i piekarnika). Wigilia wypada w poniedziałek w tym roku, a ja mam weekendy wolne, więc już w piątek pojadę do Polski, zatem będzie jeszcze czas na pieczenie serników, przygotowywanie ryb i innych wigilijnych specjałów. A ja uwielbiam gotować!!:) I już się nie mogę doczekać, jak zaprezentuję mojej rodzince kilka specjałów kuchni bawarskiej, której się ostatnio nauczyłam i którą bardzo polubiłam.

Dzisiaj pokażę Wam kilka fotek mojego świątecznego mieszkanka.


Stojaczki na jajka w tym przypadku zaaranżowane w dekorację z szyszkami.


Pierwsza niedziela adwentu... a dzisiaj mamy już drugą;) Szyszki uzbierane jeszcze jesienią w lesie. Pojawią się również w innych kompozycjach. Pozostałe dekoracje zakupione w sklepie DEPOT  w Regensburgu.

Mój adwentowy kalendarz to drzewko różnych herbat- na każdy dzień adwentu inny smak. 












 
Miłej drugiej niedzieli tego pięknego i urokliwego czasu adwentowego:)